Każdego dnia na świecie splatają się miliony nici. Nici, niezliczone nici. Białe, czarne, żółte, czerwone. Niektóre żyją w samotności, inne w dużych i małych rodzinach. Jedne w ciasnych pokoikach, inne w wielkich, przestronnych domach wypełnionych meblami; a jeszcze inne w bardzo dalekich krajach – w lepiankach, pod namiotami, w barakach. Prawie wszystkie mają budziki, które dzwonią rano i dają początek małej, ale szalonej „olimpiadzie”: skok z łóżka, skok do wanny, bieg po kawę z mlekiem, rzut książkami do plecaka. Wszystko wśród pokrzykiwań i zachęt: „Ruszaj się leniuchu!”, „Kto widział moją szczoteczkę?”, „Tato, znowu gdzieś się zawieruszył mój szalik z Simpsonami!”, „Mamo, Klara nie chce wyjść z łazienki!”.

Następnie wszystkie nici – wielkie, małe i średnie – wskakują do kolorowych samochodzików, do wielkich żółtych pojazdów lub innych czerwonych i białych środków transportu, które mkną po torowiskach nad i pod ziemią. Ich drogi krzyżują się na miliony, miliardy sposobów.

Nici tłoczą się przy barowych ladach, w sklepikach i kioskach. Piją kawę albo herbatę, jedzą rogaliki lub pączki. Potem wjeżdżają windą, kierują ogromnymi i hałaśliwymi ciężarówkami i traktorami, otwierają sklepy, odbierają telefony albo pracują przy wielkich maszynach lub przed milionami monitorów.

Krótsze nitki splatają się w salach, na dziedzińcach, ulicach, tworząc w ten sposób bardzo kolorowe kłębowisko. Wiele nici ścieli łóżka, porządkuje domy, ściera kurze, robi zakupy w supermarketach, pcha ciężkie wózki załadowane smakowitymi rzeczami, gotuje obiady, spotyka się na schodach, na ulicach albo przed witrynami sklepów.

Są też nici, które w cichych salach wielkich szpitali leżą na niemal identycznych łóżkach. Nici zasmucone, wyczerpane, postrzępione, zranione, zniszczone, wątłe. Inne nici opiekują się nimi, głaszczą je, wspierają i w milczeniu pielęgnują. Czasami czarne nożyce ciemności przecinają jakąś nić. Wtedy inne, bliskie jej nici, zanurzają się w płaczu i zwijają się z bólu, krzycząc: „Dlaczego?!”. Zarówno duże, jak i małe nici mają naprawdę wiele pytań. Najczęściej nie wiedzą, do kogo się z nimi zwrócić. Wiele z nich nie oczekuje nawet właściwych odpowiedzi.

Nici spotykają się nieustannie, tworząc często małe i duże słupy. Za każdym razem, kiedy – czy to za pomocą słowa, czy zachowania – jakaś nitka mówi do drugiej: „Kocham Cię”, powstaje mocny i dobrze zaciśnięty węzeł. To właśnie węzły są czymś najcenniejszym i najpiękniejszym. To dzięki nim powstaje wspaniały dywan ludzkości.

Nie daje to jednak niciom pełni szczęścia, ponieważ – patrząc na to z „dywanowego” punktu widzenia – widzą tylko spód dywanu: bałagan, dziwaczną plątaninę linii, jakiś niekończący się gryzmoł bez końca, gmatwaninę, nierozwiązywalny supeł. Dlatego wciąż wpatrują się w niebo i pytają: „Dlaczego?”.

Natomiast Ojciec, Stworzyciel wszystkiego, patrzy na dywan z góry i uśmiecha się, bo widzi, jak powstaje wspaniały, kolorowy i cudowny obraz. On wie, że w przyszłości nici ujrzą, jak wspaniały wzór powstał na dywanie, który tkały przez wszystkie lata swego życia.

Są jednak nici, które o tym wiedzą. Sam Ojciec im to powiedział. To one spędzają czas na wiązaniu węzłów coraz mocniejszych i solidniejszych, starając się umacniać nitki, które spotykają. Opowiadają im o dobroci Ojca niebieskiego i codziennie wspierają je, służą, leczą, wprowadzają pokój i dodają innym ducha na milion różnych sposobów. To niełatwe zadanie.

Wiele nitek wybiera inną drogę – odchodzi, przestaje dbać o resztę i rozluźnia węzły, a niektóre te węzły rozrywają. Jedne nici odcinają inne. Są też takie, które wymykają się z ręki Ojca i plączą się między jednym węzłem, a drugim, nigdzie się nie zatrzymują na stałe. Tak oto w przepięknym dywanie powstają okropne rozcięcia, które go szpecą.

Ojciec szuka jednak cierpliwie zagubionych nici, wiąże je z powrotem i przy pomocy innych nitek naprawia rany swojego dywanu. Jest niesłychanie mądry, a Jego słudzy są tak bardzo zdolni, że gdzie zacisną swoje węzły miłości, tam na dywanie powstają czarujące złote ornamenty.

A jaką nitką jesteś Ty?

Źródło: „365 krótkich opowiadań dla ducha” – Bruno Ferrero

Morał z tego opowiadania jest taki: Jesteśmy wszystkimi częściami wspólnego dywanu życia, splatając się i łącząc w różne sposoby. Nasze codzienne działania i wybory wpływają na całą ludzkość, tworząc wzory i węzły na tym dywanie. Każda relacja, każdy gest życzliwości, każde dobroczynne działanie, które podejmujemy, tworzy piękniejszy i silniejszy dywan naszego wspólnego bytu. Morał ten skłania nas do refleksji nad tym, jakie jest nasze miejsce w tym wielkim tkackim dziele i jakie działania podejmujemy, aby uczynić je bardziej harmonijnym i pełnym miłości.

trzy drzewa

Trzy drzewa

Na szczycie góry, pokrytej pastwiskami i lasem pachnącym żywicą, wyrosły pewnego dnia trzy małe drzewka. Początkowo były tak delikatne i zielone, że nie różniły się prawie od traw i kwiatków, rosnących wokół nich.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *