Ten dzień rozpoczął się jak każdy inny. Pobudka, prysznic, domowa krzątanina. Nic specjalnego, aż usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Spojrzeliśmy po sobie ze zdziwieniem.

– Spodziewasz się czegoś?

– Nie. Nic nie zamawiałem… ale kto wie… może o czymś zapomniałem.
Otwarł drzwi i zobaczył … ją. Przybyła z daleka. Miała za sobą prawie dwa tysiące kilometrów uciążliwej podróży. Była szara i poobijana, ale dotarła do nas i była niesamowitą niespodzianką.

– Nie wiecie państwo, o co chodzi? – spytał dostawca paczek, widząc nasze zdziwienie.

– Nie – zgodnie odpowiedzieliśmy – spoglądając po sobie z zaciekawieniem.

– Ok… ale to pana nazwisko…? Adres też się zgadza? – spytał dostawca.

– Tak, wszystko się zgadza. To paczka do mnie.

– Tak więc zostawiam państwa z tą niespodzianką i życzę miłego dnia.

– Dziękujemy – zgodnie odpowiedzieliśmy.
Spojrzeliśmy na adres na paczce i już wiadomo było, kto jest nadawcą tej nieoczekiwanej przesyłki, ale co jest w środku, ciągle pozostawało zagadką.
Pobiegłam po nożyczki i pośpiesznie zaczęliśmy rozpakowywać zdezelowaną paczkę. W środku cichutko czekała na nas ona… cicha i niepozorna wdzięczność. Obejrzeliśmy ją z zaciekawieniem. Była ciepła, a raczej pełna miłości i oddania. Spojrzałam na męża i zobaczyłam wzruszenie na jego twarzy. Wdzięczność była jednocześnie dystyngowana i zabawna, a nawet powiedziałabym, że dowcipna. Nieźle nas rozbawiła. Spoglądaliśmy na nią raz za razem i ogarniało nas uczucie miłości i oddania. Pomyślałam, że wdzięczność jest chyba najważniejszym uczuciem, które powinno towarzyszyć każdemu człowiekowi codziennie o poranku i przed zaśnięciem. Powinno być siłą napędową każdej myśli. Wdzięczność jest prostolinijna i szczera. Płynie z serca, a miłość jest jej siłą napędową. Dziś przekonaliśmy się, jak wielkie ma znaczenie i że to nasze dobro dokonane dla innych jest źródłem wdzięczności.
Ta przesyłka budziła we mnie wiele uczuć i przywoływała różne obrazy. Na myśl przychodziła mi postać starszej kobiety siedzącej na ławce w parku i spoglądającej na jezioro. Kiedy się do niej w myślach przysiadłam, spojrzała na mnie i powiedziała:

– Ciągle tu przychodził patrzeć na wodę i słuchać śpiewu ptaków. Zawsze mówił, że to z powodu wdzięczności tutaj przychodził. Nie rozumiałam, co chciał przez to powiedzieć, ale chętnie z nim tutaj siadałam. Czułam jego wewnętrzny spokój, który wpływał też wyciszająco i na mnie. Pewnego dnia powiedział mi, że czas spędzony w tym miejscu zawsze przeznaczał na wyrażanie w myślach wdzięczności. Powiedział, że zawsze wtedy skupiał swoje myśli na wyliczaniu wszystkiego, za co mógł być wdzięczny. Za słońce, za wiatr, za deszcz i za chmury, za widok zieleni i kwiatów, i ćwierkające ptaki. Za to, że siedziałam obok niego i trzymałam go za rękę, a on mógł czuć jej ciepło. Za obecność dobrych i złych ludzi w jego życiu, którzy sprawili, że stał się tym, kim się stał. Za każdy dzień z bólem, który hartował jego charakter i każdy dzień pełen radości, który był wytchnieniem od pracy i trudów. Był wdzięczny za każdy drobiazg codzienności, który składał się na jego życie. Dziś sama przychodzę tutaj, by praktykować wdzięczność każdego dnia i czuć jej siłę i ciepło na duszy.
Dziś czyjaś wdzięczność okazana mojemu mężowi wywołała zadumę na jego twarzy, potem czułość, by po chwili zmienić się w radość, a potem w miłość … A ja pomyślałam, że jestem jak ta kobieta z mojej wizji… uczę się właśnie wdzięczności. Myślę, że bycie wdzięcznym to chyba jedno z najtrudniejszych do okazywania uczuć.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *