Spotkali się dawno temu w Polsce. Właśnie skończyła się II Wojna Światowa. Ludzie wracali do swoich rodzin lub próbowali je odnaleźć. Michał jechał pociągiem i zastanawiał się co ze sobą zrobić. Urodził się w Polsce, ale wychował we Francji i teraz nie wiedział, który kraj jest jego ojczyzną. Ten sam problem miały jego dwie siostry Zofia i Krystyna. Zdecydowali spotkać się w Polsce i przedyskutować to.
Helena siedziała na twardej ławce pociągu zamyślona. Ciągle nie mogła uwierzyć, że przeżyła wojnę. Gdy znalazła się w obozie pracy w Niemczech, była pewna, że to już jej koniec. Praca tam była koszmarna a warunki życia jeszcze gorsze. Była skrajnie wychudzona. Miała infekcje płuc i z trudem oddychała. Chciała tylko wrócić do domu do małej wsi Osiek w Polsce i zobaczyć rodzinę. Nie wiedziała kto przeżył i czy jej rodzinny dom jeszcze stoi. Nagle dopadł ją kolejny atak kaszlu.
Z zamyślenia wyrwał Michała odgłos kaszlu. Rozejrzał się i wtedy ją zobaczył. Była blondynką o niebieskich smutnych oczach. Widać było, że jest bardzo chora. Nie wiedział co, ale coś w niej go intrygowało. Usiadł naprzeciw niej. Spojrzała na niego… a on już wiedział, wystarczyło to jedno spojrzenie.
Helena przestała nagle kaszleć. Patrzyła na bruneta, który usiadł naprzeciw niej i uśmiechnęła się. To był ten uśmiech, uśmiech anioła.
Był rok 1990. Michał i Helenka wracali miejskim autobusem z rutynowych zakupów w centrum Jeleniej Góry. Trzymali się za ręce. Trochę z miłości, która nigdy w nich nie wygasła a trochę z troski o Helenkę w jej chorobie. Choroba Alzheimera postępowała, ostatnio niestety coraz szybciej. Czasem Helenka nie pamiętała imion swoich wnuków, ale Michała pamiętała zawsze.
Tego dnia pasażerów autobusu szybko przybywało. Na kolejnym przystanku zrobiło się tłoczno. Ludzie przepychali się gwałtownie. Michał poczuł, jak Helenka puszcza jego dłoń i zostaje pociągnięta przez innych pasażerów. Przez moment widział jej spanikowany wzrok a potem tłum zasłonił Helenkę.
– Helenka, Helenka!!! – nawoływał Michał
– Michał! – wołała Helenka
– Helenka!
– Michał! Michał, boję się!
– Nic się nie bój! Wszystko będzie dobrze! – wołał Michał.
– Czego się drzecie?! – ktoś wrzasnął i Helenka zamilkła.
Michał przepychał się w stronę miejsca skąd wcześniej dochodził głos Helenki. Autobus zatrzymywał się na kolejnych przystankach. Ludzie wsiadali i wysiadali a Michał ciągle nawoływał swojej Helenki, ona jednak nie odpowiadała. Helenki nie było już wśród pasażerów. Przerażenie malowało się na jego twarzy. Wysiadł z autobusu. Usiadł na ławce i płakał jak dziecko. Wiedział, że w stresie jego ukochana nie będzie pamiętała, gdzie mieszka ani jak się nazywa. Nie zna domowego telefonu. Miał jedynie nadzieję, że ktoś rozpozna ją i odprowadzi do domu. Albo chociaż domyśli się jej choroby i doszuka się wszywki w jej płaszczu z wszystkimi danymi lub bransoletki z imieniem i nazwiskiem.
– Proszę pana dobrze się pan czuje? Czy mogę jakoś pomóc? – młody mężczyzna przyglądał się Michałowi z zaniepokojeniem.
– Moja Helenka – łkał – Ona zaginęła – szeptem odpowiedział Michał.
– To może chodźmy na Policję? Oni pomogą szukać.
Michał nie widział nic. Łzy nie przestawały płynąć. Szedł prowadzony pod ramię przez obcego mężczyznę. Policja przyjęła zgłoszenie i obiecała uruchomić procedurę poszukiwania. Mężczyzna odwiózł Michała do domu. Czekała na niego rodzina, która jeszcze nic nie wiedziała.
– Tato! Co tak długo? Gdzie mama? – przywitała go w progu córka. Widząc zapłakane oczy taty usiadła z przejęciem. Czyli stało się to czego się zawsze obawialiśmy.
– Niech tata opowiada co i jak i ja jadę szukać! Może ją znajdę! Wezmę Czesława – wołał przejęty zięć.
Po chwili pojechali. Szukali wiele godzin i wrócili z niczym. Następnego dnia wydrukowali plakaty z wizerunkiem Heleny i znów pojechali w miasto. Szukali wszędzie i nic. Helenka przepadła. Poszukiwała jej policja, poszukiwali znajomi. Dzwonili obcy ludzie, którym wydawało się, że ją widzieli. Dni mijały a Helenki nie było.
Pewnego dnia zadzwonił telefon.
– Proszę przyjechać na komisariat. Chyba znaleźliśmy pana żonę. Radość i niepokój mieszały się na twarzy Michała. Od tamtego feralnego dnia upłynął tydzień. Była jesień. Noce były zimne. Padał deszcz. Szanse na odnalezienie Heleny żywej były nikłe. Nadzieja tliła się jednak w sercu nadal zakochanego bez pamięci Michała. Upłynęło 45 lat a on kochał ją tak samo jak pierwszego dnia, gdy zobaczył jej uśmiech anioła i te niebieskie oczy. Nie miało znaczenia, że była od niego wyższa i starsza. Była dla niego wszystkim.
Policja pokazała Michałowi kilka rzeczy. Nie było wątpliwości, że należały do jego żony. Poinformowano rodzinę o jej śmierci. Okoliczności były nie znane. Helena została odnaleziona 10 km od miasta. Leżała obok ruchliwej drogi otoczona zakupami, które kupili z Michałem. Nic nie wskazywało na wypadek samochodowy ani napad. Nie wiadomo było jak i dlaczego tam się znalazła.
Kilka dni po pogrzebie…
Michał siedział w swoim ulubionym fotelu i wpatrywał w okno. Wspominał przeszłość z Helenką. Mieszkali w starym poniemieckim piętrowym domu na ogromnej skarpie pod lasem. Wraz z nimi mieszkały obie siostry Michała i mąż jednej z nich Czesław oraz ich syn. Doczekali się trzech córek i siedmiorga wnucząt. Dni mijały im spokojnie. Michał pracował na kopalni a Helenka zajmowała się domem i dziećmi. Co rano krzątała się przy kuchni przygotowując śniadanie. A potem wyprawiała wszystkich z domu. Kolejno Michała do pracy a córki do szkoły. A kiedy nadchodziła sobota wszyscy zasiadali do rodzinnego śniadania z siostrami Michała, Walterem i ich synem. Dom pachniał kawą i świeżymi bułeczkami. Na stole jak zawsze stawały porcelanowe filiżanki ze spodeczkiem i pełna zastawa stołowa. Dorośli pili swoją ulubioną aromatyczną kawę z mlekiem a dzieci kakao. Słychać było radosny gwar. Michał kochał te wspólne śniadania i widok krzątającej się Helenki oraz rodzinne niedzielne obiady.
– Tato, napijesz się kawy? – zapytała Magda.
– Tak Madziu. A zaparzysz mi tak jak robiła to mama?
– Oczywiście.
Michał siedział w fotelu i wpatrywał się w drugi fotel. Ulubiony fotel Helenki. Każdego popołudnia zasiadali wspólnie do popołudniowej kawki a wraz z nimi zasiadały Michała siostry Zofia i Krystyna. Francuskim zwyczajem popijali kawkę i zagryzali kostki cukru maczane w aromatycznej kawie. Tym razem Michał pił kawę sam i nie zagryzał kostką cukru. Nie było przy nim Helenki i nie droczyła już się na niego, gdy rozmawiał z siostrami po francusku. Nie głaskała już kota, który zawsze układał się wygodnie na jej kolanach i mruczał z zadowoleniem. Ani nie było ich kundelka, który nigdy nie mógł się zdecydować u czyich nóg się ułożyć. Nie grało radio, które Helenka cichutku puszczała. Wszystko się skończyło w tej jednej chwili w autobusie. Usta Helenki już nie śpiewały do granej przez Michała na mandolinie melodii. Palce nie wystukiwały rytmu. Była tylko pustka. Otaczały Michała przedmioty Helenki, ale nie było w nich duszy. Nieśmiertelny był tylko uśmiech anioła na twarzy Helenki w pociągu w 1945 roku.
Polecam również:

Dziwna przesyłka i jej zaskakująca zawartość. Gdy córka mówi o uczuciach nie jest prosto powstrzymać łzy.